1.03.2013

Metamorfoza świeczników part II

Moja słabość do świeczników na którą "cierpię" od wielu wielu lat, wcale nie zanikła, ciągle ewoluuje i tylko czasem zmienia swój kierunek... Ostatnio ukierunkowała się zdecydowanie na duże, masywne, pokaźne, majestatyczne, najchętniej drewniane... Te które ostatnio wpadły moje ręce wprost z aukcji na allegro, są największymi okazami jakie do tej pory ze mną zamieszkały :) ale spokojnie, już poluję na dużo większe :D W każdym razie na pierwszy rzut oka spodobały  się tak bardzo, że same rozumiecie - no nie sposób sobie odmówić :-) Oczywiście absolutnie nie zniechęcił mnie ich ciemno czekoladowy kolor... wręcz przeciwnie, już czułam radochę na samą myśl o pracy jaką będzie trzeba w nie włożyć aby uzyskać to co mi się w głowie objawiło... Poniżej efekt trzech dni ciężkiej fizycznej pracy w postaci szlifowania (a patrząc na strukturę i kształt... można sobie wyobrazić ile zachodu kosztowało szlifowanie) oraz mozolnego "malowania" całkowicie suchym pędzlem... Ja jestem bardzo zadowolona z rezultatu i teraz już tylko pozostaje dobrać jakieś piękne świece :)

(zdjęcia w bardzo wieczornym świetle...)





a tak wyglądały przed dostaniem się w moje ręce:

Uff, sprzątam pył i resztki zmasakrowanych papierów ściernych i zmykam na zasłużony odpoczynek :)